Sekretny Szpital Partyzantów „FRANJA”

Ścieżka do Franji

„Kiedy przyszli tragarze, zawiązali nam oczy i zabrali nas. Droga do szpitala nie była krótka. W kilku miejscach ledwie mogli nas nieść, dyszeli z trudem, czasami podnosząc nosze z przodu, innym razem z tyłu. Szli cicho, tu i tam ktoś mówił szeptem: … trzymaj go … powoli … uważaj … brnęli w wodzie. Gdzie oni nas zabierają? Myślałem. Wydawało się, że ścieżka nigdy się nie skończy, miałem zawroty głowy od ciągłego kołysania. Traciłem krew, byłem wyczerpany i słaby.”

                                                                                              Dusan Furlan  ranny żołnierz

 

 

         Już z daleka zauważamy przy drodze, tablicę z kierunkiem na „Franję”.

        Zjeżdżamy z głównej trasy i po chwili jesteśmy na miejscu. Jest tu parking i punkt gastronomiczny. Niestety płatność tylko gotówką. Wymarzona kawa musi poczekać!

        Uzbrajamy Adelę w obrożę, smycz, robimy rozpoznanie terenu i ruszamy na spotkanie z „Franją”. „Franja” chyba większości naszego pokolenia kojarzy się z praniem, jednak ta „Franja” nie służyła do prania, lecz do ludzi ratowania.

 

Sekretny Szpital

        Sekretny Szpital Partyzantów działał od zimy 1943 roku, do maja 1945 roku. Uratowano tu 578 osób w tym dwóch Polaków z Krakowa: Ryszarda Bylewskiego i Henryka Daniela. Od 19 maja 1946 został udostępniony zwiedzającym.

 

 

Etap pierwszy

        Idziemy uroczą dolinką. Wąska  ścieżka prowadzi nas w górę strumienia, otacza nas soczysta zieleń kwietniowego lasu. Im wyżej, tym strumyk staję się coraz bardziej wartki. Podziwiamy kaskady, wodospady i skalne ściany kanionu. Oczywiście Adela realizuje swoje przeogromne pragnienie wejścia do wody. Co kawałek zatrzymujemy się przy tablicach informacyjnych ustawionych przy trasie. Dowiadujemy się z nich o historii powstania „Frani”, o ważnych postaciach z nią związanych. Czytamy fragmenty wspomnień uratowanych tu osób. Pokonujemy drewniane mostki,  schody, stopnie wykute w skale.

 

 

        Trudno nam uwierzyć, że tą drogą podczas II Wojny Światowej noszono rannych. Wtedy nie było drewnianych schodków, mostków też nie było. Co więcej, aby uniknąć zdemaskowania, zacierano ślady pozostawione przez tragarzy. Wszystkie działania podejmowano po to, aby stacjonujący niedaleko Niemcy, nie odkryli szpitala. W kilku miejscach wysoko, na skałach dostrzegamy coś w rodzaju bunkrów. Były to punkty obserwacyjne oraz strzelnicze, służące do obrony „Frani”.  Kiedyś ciężka przeprawa z rannymi dziś to krótki przyjemny spacer.

 

 

Muzeum

      Po dotarciu na miejsce Paweł udaje się do kasy i okazuje się, że nie mamy wystarczającej ilości euro! Nie przewidział, że nie można płacić kartą! Po krótkich negocjacjach pan zgadza się nas wpuścić. Adelę przywiązujemy w zacienionym miejscu, a sami przenosimy się w inny wymiar.

      Przed nami niesamowity widok! Powklejane w wąski, głęboki kanion małe drewniane domki. Niektóre z powodu braku miejsca wybudowano nad strumieniem! Płynie pod nimi woda! Jest tak uroczo, że na chwilę zapominamy o tym, do czego przeznaczone, było to miejsce, ile pamięta ludzkiego bólu, cierpienia i strachu.

 

 

      Wchodzimy do każdego budynku, jest tak ciekawie, że za chwilę zajrzymy pod podłogę! W jednym z nich funkcjonowała  kuchnia i stołówka, w innym była pralnia, w kolejnym zakład szewski. Oglądamy sale dla chorych, gabinety lekarskie, pomieszczenia mieszkalne dla obsługi szpitala. Był tu również rentgen oraz dentysta! Domki są tak małe, że każdy miał inne, tylko jedno przeznaczenie.

 

 

 

Jako jedyny ze 120, tego typu szpitali przetrwał II Wojnę Światową, zniszczyła go powódź w 2007 roku. Odbudowany stał się niebywałą atrakcją turystyczną. Zdecydowanie polecamy go odwiedzić, bo jest to rzeczywiście niecodzienne miejsce z dość specyficznym, aczkolwiek pozytywnym klimatem.

 

 

 

 

 

Informacje praktyczne:

Adres:

Partizanska bolnica Franja

Dolenji Novaki, Słowenia

GPS 46.150561, 14.026922

 

Bilety w cenie: 5 euro normalny, 3 euro ulgowy

 

Na zwiedzanie przeznaczcie ok. 1,5 godz.

Najlepiej zaplanować wizytę we „Franji”, wspólnie z Kopalnią Rtęci w Idriji, dzieli je zaledwie 24 kilometry!

 

Dodaj komentarz