Kraina Wygasłych Wulkanów.

Wulkany, krowy, sery i pierwszorzędne widoki!

 

             Auvergne czyli w języku polskim Owernia to niezwykle malowniczy kawałek Francji, wchodzący w skład Regionu Owernia-Rodan-Alpy. Kraina ta posiada wybitne walory krajobrazowe, a sielankowe wsie i urocze miasteczka dodają jej bajkowego charakteru. Znajdują się tu liczne szlaki piesze, rowerowe oraz dobrze rozwinięta infrastruktura turystyczna i drogowa.  Można zatem wybrać się tu na samochodowy trip, można przemierzać tę bajkowa krainę na dwóch kółkach, można również i to polecamy najbardziej zdobywać wulkaniczne szczyty korzystając z wytyczonych szlaków pieszych. 

Widok na wioskę Ceyssat, w której spędziliśmy dwie noce i otaczające ją pastwiska. W tle oczywiście wulkany!

 

Pierwszy dzień.

 

         Kiedy przyjeżdżamy do Ceyssat, na miejsce noclegowe, świat spowija mgła i mieszające się z mgłą nisko, zwisające chmury! Jednak pogoda zupełnie mi nie przeszkadza. Wreszcie opuściliśmy ruchliwe drogi i znaleźliśmy się daleko od cywilizacji, dokoła panuje przyjemna cisza, a kiedy po godzinie 22.00 gasną uliczne latarnie robi się prawdziwie ciemno. Jesteśmy gdzieś pośród wygasłych wulkanów. Wiem, że widać stąd wierzchołek jednego z nich – Puy de Dome, który jest najpopularniejszą atrakcją tej okolicy, jednak aby go zobaczyć muszę poczekać, muszę uzbroić się w cierpliwość, ponoć pojutrze pogoda ma ulec poprawie.

       Zostajemy tu na dwa dni. Dwie noce stoimy naszym Peugeotem na małym, trawiastym placu, należącym do miejscowego gospodarza. Udostępnił on za darmo ten kawałek swojej ziemi dla osób podróżujących kamperami. Nie ma tu toalet ani prysznica, ale nam zupełnie to nie przeszkadza, bo mamy to wszystko w naszym domku na kółkach.

       W malowniczej wiosce, poniżej wzgórza, na którym stoimy, nie ma sklepu, mamy jednak  świeże pieczywo    z  bagietkomatu! Pierwszy raz w życiu widzimy bagietkomat! Jakież było nasze zdziwienie, no i jaka radość kiedy odnaleźliśmy go podczas spaceru! Bagietki są świeże, chrupiące i wyjątkowo smaczne! W miejscowości można kupić również ser z w małej wytwórni, bo Owernia to nie tylko wygasłe wulkany, to również kraina krów i serów. Prawie w każdej, nawet najmniejszej wiosce, zazwyczaj przy gospodarstwie, znajduje się przynajmniej jeden sklep z serami.

Tu spędzamy dwie noce. Darmowe miejsce postojowe znalezione w aplikacji park4night.
Gotowanie z widokiem na Puy de Dome!

          

Drugiego dnia, przed zachodem słońca, w oknie kampera, zobaczyłam go! Moja nagroda za cierpliwość Puy de Dome!

 

Puy de Dome

 

       Kilka minut zajmuje nam dojazd od miejsca gdzie nocowaliśmy na parking, skąd rozpoczynamy wędrówkę na Puy de Dome. Parking jest dość duży, darmowy i może pomieścić sporo aut. Dobrze oznaczony szlak, początkowo  prowadzi przez las, by potem przejść na częściowo otwarty teren z cudownymi widokami. Szlak jest stosunkowo krótki i średnio wymagający! Każdy sprawny osobnik spokojnie sobie poradzi z wejściem. Kiedy po niedługim marszu  docieramy na  szczyt, jesteśmy zachwyceni! Przed nami wręcz pocztówkowe widoki na wszystkie strony świata! Na bajkowy łańcuch stożków wulkanicznych i na stolicę regionu czyli miasto Clermont Fernand. Przysłowiową wisienką na torcie są kolorowe paralotnie wiszące pod chmurami. Nie jest to dla nas zaskoczeniem, wiemy, że zbocza wulkanu upodobali sobie paralotniarze i znajduje się tu kilka startowisk paralotniowych na różne kierunki, ale to zawsze wzbudza w nas pozytywne emocje! Oczywiście widok paralotniarzy najbardziej uszczęśliwia Pawła, sam jednak nie decyduje się  na start, ponieważ pogoda nie jest stabilna.

Na szczyt można również wjechać kolejką z Panoramique des Dômes, Chemin du Couleyras, Lieu-dit La Font de l’Arbre, 63870 Orcines. Koszt to ok. 15 euro w dwie strony, za osobę. Za psa zapłacicie ok 4euro.

Na szczycie znajduje się restauracja, kawiarnia oraz sklep z pamiątkami. 

Po dotarciu na szczyt  Puy de Dome można po nim spacerować wyasfaltowanymi dróżkami, z których rozpościerają się malownicze widoki.

Pozostałości jednego z największych sanktuariów górskich Cesarstwa Rzymskiego, zbudowanego w połowie II wieku naszej ery: świątyni Merkurego.

 

Kolejko/pociąg, którym można wjechać na szczyt Puy de Dome.
Szczyt Puy de Dome wieńczy wielka antena radiowo-telewizyjna mierząca 73 metry. Znajduje się tu również obserwatorium astronomiczne.

 

           Z każdą minutą pobytu na wulkanicznym wierzchołku, słońca jest coraz więcej i z ogromną radością decydujemy się kontynuować naszą wędrówkę. Odkrytym terenem z magicznymi widokami idziemy w kierunku Puy Pariou. Jest to chyba najbardziej „fotogeniczny”, najlepiej zachowany wulkan z kraterem  i chyba najładniejszy. Choć jestem zmęczona schodzę z Rysią na jego dno. Przecież muszę przekonać się jak to jest być na dnie krateru wulkanicznego i to nic, że wygasłego!

 

            W planach na dziś mamy jeszcze jeden szczyt Puy de Côme, ale skręcamy nie w tę ścieżkę co trzeba. Trasa znacznie się wydłuża, my jesteśmy już zmęczeni, więc odpuszczamy. Zdobędziemy go następnym razem, a teraz kierujemy się już na parking.

 

 

Krater Pariou 1209m.n.p.m.– wulkan typu strombolijskiego

Babska wyprawa na dno krateru Pariou 1209m.n.p.m

 

 

Za moimi plecami Puy de Dome

Puy de Come 1253m.n.p.m.


         

               Za sobą zostawiamy Puy de Dome i kierujemy się do maleńkiej, zacisznej miejscowości Orcival, położonej w dolinie Sioulot. Tu znajduje się miejsce serwisowe dla kamperów, mamy również nadzieję, że będziemy mogli zostać tu na noc.  Serwis jest darmowy, jedynie za wodę płacimy 3euro. Niestety miejsce, które jest naniesione w aplikacji park4night, nie nadaje się na nocleg, no chyba, że w jakiejś krytycznej sytuacji (obecnie zostało usunięte z aplikacji).  Zwiedzamy tutejszą bazylikę, przechadzamy się uroczymi uliczkami Orcival i jedziemy na kolejną darmową miejscówkę….

Trójnawowa romańska bazylika Marii Panny (Basilique Notre-Dame). Świątynia wzniesiona została w latach 1125-1175 na planie krzyża.

Serwis.

         

              I tak po intensywnie spędzonym dniu, noc spędzamy w towarzystwie intensywnego zapachu krowich odchodów czyli gnojówki. Śmieję się, że to kara dla mnie za wszystkie te słowa „jak to ja wyjątkowo nie lubię!, nie znoszę wręcz zapachu krów!”, ale godzę się na to miejsce, przecież Owernia to również krowy i sery! Parkujemy w sąsiedztwie budynku gdzie znajduje się jednocześnie dojarnia i serownia. Niedaleko budynku stoi wytwórnia biogazu, na szczęście przez przednią szybę możemy podziwiać jakże piękny widok na wulkany! Podczas wieczornego, krótkiego spaceru, przez okno budynku  podglądamy pracowników serowni. Gdyby nie koronavirus pewnie moglibyśmy wejść do środka.

       Rano przy naszym aucie dostrzegam psa, to taki „lokales”. Wygląda jakby wszedł do wanny wypełnionej gnojówką! Przyszedł do Rysi i generalnie nie wybieram jej znajomych i nie zabraniam jej zabaw z innymi psiakami, ale tym razem powiedziałam NIE!

 

 

Puy de Sancy

         

       

            Zaraz po śniadaniu ruszamy w drogę do stacji narciarskiej Le Mont-Dore. Po drodze podziwiamy niepowtarzalne, genialne krajobrazy Owernii. W Le Mont-Dore zostawiamy auto na darmowym – o tej porze roku –  parkingu. Przed nami ośnieżone, poszarpane górskie granie, więc na wszelki wypadek pakujemy do plecaków raczki. Ruszamy na najwyższy szczyt Owernii i Masywu Centralnego, na Puy de Sancy 1885 m n.p.m. Jest magicznie! Trasa aż do podejścia na sam szczyt nie jest wymagająca, dopiero końcowe kilkaset metrów to stroma ścieżka, która pokryta śniegiem może sprawić trochę trudności. Paweł jedynie dla większej wygody chodzenia zakłada raczki, a ja idę do końca bez. Dodam jednak, że widzimy osobników, którzy pokonują to podejście w „trampkach”, dość przemoczonych i jakoś szczęśliwie docierają na sam szczyt!

            Ze szczytu ruszamy dalej. Ścieżka miejscami trawersuje skalistymi zboczami, miejscami pojawiają się łańcuchy. Po niedługim czasie docieramy do punktu, gdzie do wyboru mamy dwa szlaki. Jeden prowadzi bezpośrednio na parking, na którym mamy auto, drugi wiedzie dalej szczytami masywu. Spektakularne krajobrazy i przestrzeń fascynują nas do tego stopnia, że idziemy dalej! Wędrówka wydłuża się o kolejne kilometry, a my nie jesteśmy na to do końca przygotowani, nie mamy już prowiantu, kończą się napoje, w efekcie czego do auta docieramy wyczerpani i mega głodni, ale za to bardzo szczęśliwi! Oczywiście nie promujemy takich zachować, to było wyjątkowe i przestrzegamy przed taką lekkomyślnością!  

 

Puy Mary

 

           Ten szczyt wulkaniczny zapamiętam na długo, bo taką pogodę jak tu, to ja tylko na filmach widziałam! Na przełęczy, na którą dojeżdżamy autem, a z której rozpoczyna się podejście, mgła mocno ogranicza widoczność, wiatr jest tak silny, że wprawia w ruch znaki drogowe, a woda z kranu, z pobliskiego źródełka leci w poziomie! Stoimy we wnęce drzwiowej jakiegoś budynku, wszędzie gwiżdże i świszcze wiatr, zastanawiamy się co robić. Decyzja nie należy do łatwych, bo serce mówi żeby iść, a rozsądek podpowiada żeby zrezygnować! W końcu Paweł wypowiada magiczne: „Wchodzimy!”

       Podejście jest krótkie, droga pokryta w pierwszej części asfaltem, jest trochę schodów i jest stromo. Walczymy z wiatrem, więc idzie się nam ciężko. Chwilami odnoszę wrażenie, że mnie zdmuchnie ze szlaku! Na szczycie nie ma żadnych widoków, nie ma zachwytów, ale jesteśmy dumni, że podjęliśmy wyzwanie i tu dotarliśmy! Ku naszemu zdziwieniu po kilku minutach od naszego wejścia na szczyt z mgły, z przeciwnego kierunku wyłania się grupa turystów! Nie jesteśmy sami w tym szaleństwie! Wracamy tym samym szlakiem, a kiedy jesteśmy kilkadziesiąt metrów od auta zaczyna się ulewa!

Noc przed wejściem na Puy Mary spędzamy na wysokości 1364m.n.p.m. na Col de Serre. Oczywiście jest to darmowe miejsce.

         Podczas dobrej pogody ze szczytu Puy Mary roztaczają się niezwykłe górskie krajobrazy. Nam nie było to dane i to jest to kolejny powód, aby tu wrócić!

 

          Zjeżdżamy na dół, mijając kilka przełęczy. Wysokość robi wrażenie. Im niżej tym więcej słońca! Dziś z żalem opuszczamy tę pełna piękna krainę, by  po sześciu tygodniach znów tu wrócić, na małą chwilę, bo tylko przejazdem. Z daleka widzimy pośród szczytów  wyraźne kształty  Puy de Dome i Puy de Sancy i serce zaczyna trochę szybciej bić.

 

Owernia autem lub motocyklem.

        Jak pisałam wcześniej w Owernii, jest dobrze rozwinięta sieć dróg. Zachęcam do odwiedzenia tego miejsca również osoby, które nie mogą chodzić po górach, a lubią jazdę samochodem lub motocyklem. Znajduje się tu dużo parkingów i punktów widokowych. Poniżej kilka fotografii „z drogi”. Na znanym portalu rezerwacyjnym za trzy noce zapłacicie w granicach od 350-500zł i więcej, za dwie osoby.  

 

Okolice miejscowości Orcival, gdzie spędziliśmy noc przy oborze.

 

 

 

Jedziemy do Le Mont Dore skąd wchodzimy na Puy de Sancy
Droga na przełęcz, z której zdobywaliśmy Puy Mary.
Roches Tuiliere et Sanadoire. Zdjęcie zrobione z punktu widokowego, przy dużym parkingu.
Roches Tuiliere et Sanadoire. Zdjęcie zrobione z punktu widokowego, przy dużym parkingu.

 

 

 

Podsumowanie czyli co zobaczyć w Owernii?

  • Puy de Dome najbardziej charakterystyczny wulkan Owernii, można zdobyć jego szczyt szlakiem pieszym, można wjechać na niego kolejką
  • romańską bazylikę Notre-Dame-du-Port oraz katedrę nazywaną czarną katedrą, od koloru kamienia wulkanicznego, z którego jest zbudowana w Clermont-Ferrand. 
  • coś dla miłośników historii motoryzacji czyli muzeum Michelin – L’Aventure Michelin w Clermond-Ferrand gdzie znajduje się główna siedziba firmy.
  •  park tematyczny Vulkania oczywiście poświęcony wulkanom, położony kilka kilometrów od Clermont-Ferrand.
  • Puy de Sancy  1885 m n.p.m., najwyższy szczyt Owernii i Masywu Centralnego oraz położoną w masywie Sancy polodowcową dolinę Chaudefour (vallée de Chaudefour) 
  •  jezioro Pavin (Lac Pavin) – prawie okrągłe, głębokie  na ponad 90 m i krystalicznie czyste jezioro. Wypełnia krater o średnicy 700-800 m. Wokół jeziora prowadzą szlaki spacerowe; można wypożyczyć łódkę lub rower.
  •  Puy Pariou – na którego dno krateru można zejść i który jest najbardziej fotogenicznym wulkanem oraz wspiąć się na najwyższe szczyty regionu Cantal: Le Plomb du Cantal, Breche de Rolland 
  • Puy Mary  1 783 m.n.p.m.  w sercu najrozleglejszego stratowulkanu Europy

Dodaj komentarz