Pot, strach i szczęście! Maglic najwyższy szczyt BiH.

   

             14 września 2018 r.,  przekraczamy granicę Chorwacja – Bośnia i Hercegowina. Zaraz za granicą Paweł zaczyna coś mruczeć pod nosem, że wygląda tak, jakbyśmy nie byli w Bośni tylko w Serbii. Gdzie nie spojrzeć serbskie flagi powiewają na wietrze. Sama zaczynam wątpić, zerkam na mapę google w telefonie i nie, nie pomyliliśmy drogi, jesteśmy w Bośni. 

          Jak się później dowiedzieliśmy Bośnia i Hercegowina jest państwem federacyjnym i podzielona jest na dwa entitety cieszące się szeroką autonomią – Federację Bośni i Hercegowiny (Federacja BiH) oraz Republikę Serbską (RS). Jak można się domyślić jesteśmy w Republice Serbskiej, stąd serbskie flagi.

 

15 września 2018  – wejście na Maglica

 

          Na Maglica prowadzi kilka szlaków. My wybieramy najkrótszy i nieświadomie najtrudniejszy.  Podany na znakach czas wejścia na szczyt to 2,5 godz.

 

Etap pierwszy – autem na przełęcz.

 

     Z Tjentiste skręcamy z głównej drogi, zgodnie ze znakami, w prawo, zaraz za wsią, naprzeciwko nieczynnej stacji benzynowej. Droga prowadzi do Prijevor (43.287801, 18.716372).  Ponieważ jest to teren Parku Narodowego Sutjeska wstęp jest płatny. My bilety kupiliśmy dzień wcześniej w recepcji Hotelu Mladosc i kiedy gdzieś w połowie drogi napotykamy na szlaban, pan sprawdza bilety i jedziemy dalej.  Po 18 km jazdy jesteśmy na miejscu. Jest tu parking i stąd oznakowanym szlakiem pieszym rozpoczynamy wędrówkę na najwyższy szczyt BiH.

 

 

Etap drugi – atak na szczyt.

            Dziarsko kroczymy wąską ścieżką wyciętą w stromym zboczu, podziwiamy malownicze, górskie widoki, rozmawiamy między sobą i śmiejemy się. Im jesteśmy wyżej, tym jest coraz bardziej stromo. Na pewnym etapie chowamy kijki trekkingowe do plecaka, ponieważ zaczynają nam przeszkadzać. Dla bezpieczeństwa, a może bardziej ze strachu, co raz częściej chwytamy się rosnących wzdłuż ścieżki traw. Przydają się zabrane rękawiczki.

 

 

          Robi się nieprzyjemnie. Jest bardzo stromo, nie ma ścieżki, idziemy stawiając stopy w otworach wydeptanych butami poprzedników. Są to takie jakby stopnie. Szlak jest na dużej wysokości, jest wymagający i jest tu duża ekspozycja. Dość trudne jest również znalezienie znaków wyznaczających szlak. Lekko przerażona pokonuje metr za metrem, chwytam się traw albo kamieni. Marzę tylko o tym, aby dostać się na szczyt! Absolutnie nie patrzę w dół. Na ostatnim podejściu pojawiają się liny. Paweł nie bez problemów podąża za mną, ale pomaga mi uporać się z lękiem, spokojnie przytrzymuje mi linę wyrwaną ze skały i zapewnia, że dam sobie radę. Sam jest bardziej przyzwyczajony do wysokości – przecież lata na paralotni, jego słowa dodają mi odwagi!

      Zapewne nasuwa Wam się pytanie dlaczego nie zawróciliśmy? Schodzenie wydawało nam się bardziej przerażające od wchodzenia i nie żałujemy tej decyzji.

 

 

        Tak jak było napisane na znakach, po ok. 2,5 godz. stajemy pod szczytem Maglicza, wreszcie czujemy się bezpiecznie. Kiedy dostrzegam ludzi na szczycie krzyczę z radości! Jeszcze kilka metrów i stajemy na dachu Bośni i Hercegowiny!

Mamy to!!!

 

       

 

          Widoki zapierają dech w piersiach! Szczęśliwi stoimy pośród górskich krajobrazów. Chmury przewalają się przez skaliste szczyty, a nasze aparaty  fotograficzne się grzeją!

 

        Pośród otaczających nas pasm górskich rozpoznajemy tylko pasmo Durmitoru. Z daleka widzimy Jezioro Trnovačko, koło którego prowadzi nasz powrotny szlak.

        Tradycyjnie Paweł robi wpis do księgi pamiątkowej, a następnie mocuje naszą flagę. Któryś z turystów poproszony, robi nam wspólne zdjęcie.  Jemy po bułce i wyruszamy w drogę powrotną. Wybieramy dłuższy wariant, o powrocie trasą, którą weszliśmy nie ma mowy!

       Emocje związane z trudnym wejściem na szczyt opadają i już podczas drogi powrotnej śmiejemy się z siebie. Postanawiamy, że koniecznie musimy przejść kurs wspinaczkowy.

 

 

 

Etap trzeci – zejście.

 

        Powrotny szlak  początkowo prowadzi otwartą przestrzenią, po horyzont widać górskie pasma, wydaje się, że jedno przenika drugie. Paweł wypatruje Jezioro Pivskie – mamy tam zamiar dojechać wieczorem. Jest pięknie!  

 

 

 

          Dalej po piargach, stromą ścieżką  posuwamy się powoli w dolinę Jeziora Trnovačko, jest bardzo stromo, kamienie sypią się spod nóg, asekurujemy się, przytrzymując kamieni bądź traw. Jest to męczące, ale przynajmniej czujemy się bezpiecznie i spokojnie pokonujemy kolejne metry w dół. Roztaczające się przed nami malownicze widoki rekompensują wszelkie trudy naszej wędrówki.

 

 

Jezioro Trnovačko

 

 

            Od jeziora jest już  łatwo, choć jesteśmy zmęczeni. Z górki i pod górkę. Szlak jest słabo oznakowany, przez chwilę zastanawiamy się czy na pewno dobrze idziemy.

 

Jezioro Trnovačko 

 

 

          Po drodze mijamy transport towarów do schroniska nad jeziorem.

 

Maglic

 

 

              Docieramy do auta jesteśmy prze-szczęśliwi, wpatrujemy się w szczyt Maglica i trudno nam uwierzyć, że kilka godzin temu staliśmy tam na górze!    

 

Na pożegnanie i w nagrodę 🙂

  

Tjentiste

        We wsi znajduje się najważniejszy, najbardziej czczony pomnik w komunistycznych czasach. Upamiętnia jedną z najważniejszych bitew z czasów II Wojny Światowej, która miała miejsce właśnie w Tjentiste. Ponoć każdy mieszkaniec Jugosławii, choć raz do roku musiał tu przyjechać i złożyć kwiaty pod pomnikiem. Obecnie wieś, która musiała przyjmować setki turystów, świeci pustkami. Po nieczynnej stacji benzynowej biegają świnie, część hoteli stoi zrujnowana i straszy, a duży kompleks sportowy popada w ruinę.

 

Zniszczony basen, na terenie kompleksu sportowego. Jest tak duży, że nie mogłam całości objąć aparatem. 

 

            Działa tu hotel, jest restauracja i ładnie położony nad rzeką kemping, z niedawno odnowionymi sanitariatami, na którym spędzamy noc. Jest również sklep, w którym robimy zaopatrzenie. Trochę jest dziwny, ale kupujemy wszystko co potrzebne. Bochenek chleba wybieram z kosza, na podłodze, na zapleczu, a Paweł ma problem z odnalezieniem piwa, gdyż rolę lodówki pełni tu duży pojemnik z lodowatą wodą ze strumienia. Grzebie wśród pływających butelek i kiedy pani już zmierza mu pomóc w końcu odnajduje właściwą. Pojemnik  spełnia swoje zadanie znakomicie, zakupione piwo jest przyjemnie zimne!

 

 

           Są i Polacy. Rozbijają się koło naszego auta, jutro również mają zamiar zdobyć szczyt Maglica. Przy piwku i domowym serze z Czarnogóry, którym nas częstują rozmawiamy o podróżach, ciekawych miejscach i związanych z nimi przygodach i przeżyciach.

 

Maglic w cyfrach

pokonana odległość          14,5 km
start na wysokości          1660 m. n.p.m.
najwyższy osiągnięty punkt         2386 m.n.p.m.
czas przejścia          6 godz. 58 min
podejścia/zejścia        1120 m.

 

Droga z kempingu na szlak.

 

Zmęczeni, ogromnie zadowoleni wyruszamy w kierunku Czarnogóry.

 

Dodaj komentarz