Kolorowy Sibin – miasto dla spacerowiczów

W 1797 roku Samuel von Hahnemann otwiera w Sibiu pierwsze na świecie laboratorium homeopatyczne. Pierwszy szpital w Rumunii, jak i pierwsza apteka powstają właśnie tutaj. Została tu również wydrukowana pierwsza książka w języku rumuńskim. Swoją siedzibę ma tu najstarsze rumuńskie muzeum.

Miasto to pod względem kulturowym porównywane jest z polskim Krakowem. To potężny ośrodek artystyczny i naukowy.

 

 

              Zawsze zaznaczamy, że nie jesteśmy miłośnikami miast. Do Sybina mamy wpaść tylko na chwilę, jednak już po kilku krokach jedną z ulic miasta wiemy, że zostaniemy tu chwilę dłużej. Jest to niewątpliwie jedno z najpiękniejszych miast, jakie mieliśmy okazję zwiedzać w Rumunii. Przez setki lat było jedną z najpotężniejszych i najbogatszych  warowni w Europie.

 

 

         Do Sybina dojeżdżamy późnym popołudniem. Zostawiamy auto na bezpłatnym parkingu, naprzeciwko dużego targowiska, pod dużym budynkiem z szyldem Siemens, który nie wiele ma wspólnego z zabytkiem.

          Idziemy w otoczeniu ładnych kamieniczek, choć o nieco zniszczonych elewacjach, za kierunek obierając kościelną wieżę.

 

 

     Wieża Schodów

            Zwiedzanie rozpoczynamy od jednego z najbardziej urokliwych zakątków miasta, od pasażu, którego zwieńczeniem jest Wieża Schodów. Miejsce to łączy Dolne Miasto, z którego przyszliśmy, z Miastem Górnym. Kolorowe małe kamieniczki, ozdobne sklepowe witryny i widok na pasaż, z którego przyszliśmy, sprawiają, ze piszczę z zachwytu! Gapy z nas takie, że pędzimy przed siebie, omijając ponoć równie piękny pasaż schodów położony tuż obok.

 

 

 

         Wąską brukowaną uliczką dochodzimy do placu, na którym dominuje budynek Ewangelickiego Kościoła Parafialnego z 1520 r.  Największe wrażenie robi na mnie jego ozdobny dach wykonany z kolorowej, mieniącej się w słońcu dachówki.

Piata Mare

          W otoczeniu okazałych budynków dochodzimy do rozległego Piata Mare. Jest to największy plac w Sibinie i robi na nas ogromne wrażenie. Przez wieki pełnił rozmaite funkcje: był placem targowym, miejscem zgromadzeń publicznych, a nawet egzekucji. To serce starego miasta. Podziwiamy okazałe budynki, ich wielopoziomowe dachy i imponujące, pięknie zdobione elewacje.

 

 

             Jak się później okazało prawie każdy budynek w Sibiu swoją urodą przyciągał nasz wzrok, a niemalże wszystkie uliczki, od początku do końca, z jednej jak i z drugiej strony, zabudowane były kamieniczkami!

 

 

          Z Piata Mare szerokim deptakiem, w otoczeniu malowniczych, kolorowych fasad kamienic, dostajemy się do południowo-wschodniej części starego miasta. Naszym celem są dobrze zachowane mury obronne wraz z trzema basztami – kiedyś było ich 39!

 

 

Baszta Arkebuźników, Baszta Garncarzy i Baszta Stolarzy.

 

 

Piata Mica

                 Spacerujemy nieśpiesznie w kierunku kolejnego placu. Przed nami zbudowana w XIII w. Wieża Ratuszowa, a za wieżą już widzimy Piata Mica, czyli mały rynek, przedstawiający XV wieczny krajobraz miejski.

 

 

             Wieża wykorzystywana była jako brama wjazdowa do drugiego rzędu murów obronnych wokół Sibiu. Przez wieki służyła m.in. jako magazyn zboża.

 

 

          Mały rynek podoba mi się zdecydowanie bardziej niż rynek główny. Podziwiamy zabytkowe, podcieniowe kamienice, wśród których dominujący „Dom Rzeźników” i kierujemy się w stronę mostu kłamców! Tak, tak most kłamców czy łgarzy – różnie go nazywają. Legenda głosi, że jeśli przejdzie po nim kłamca, most się zawali.  Rumuni śmieją się, że  Nicolae Ceauşescu kusił los, spacerując po nim w czasie wizyty w Sybinie.

 

Dom Rzeźników

Dom Rzeźników

 

Most Kłamców zbudowany w 1859 roku, był pierwszym mostem w Rumunii wykonanym z kutego żelaza.

 

Most Kłamców

 

W mieście znajduje się kilkanaście muzeów, m.in. Muzeum Farmacji, Muzeum Etnograficzne, Muzeum Narodowe Brukenthal, Muzeum Historyczne, Muzeum Historii Naturalnej.

Od strony południowej miasta znajduje się największy park miejski Las Dumbrava. Są tu ścieżki rowerowe, zoo oraz skansen czyli Muzeum Cywilizacji Ludowej „ASTRA”, które pozwoliliśmy sobie odwiedzić.

Na kemping o wdzięcznej nazwie „Ananas” dojeżdżamy prawie o zmroku.

 

Informacje praktyczne:

 

Dodaj komentarz