Trekking na Coma Pedrosa 2942m, najwyższy szczyt Andory!

19 września 2021

 

        Graniczy z Francją i Hiszpanią. Zajmuje zaledwie 468km², a całą jej powierzchnię obejmują doliny oraz obszary górskie. Nie ma dostępu do morza i nie ma lotniska, ale za to jej najwyższy szczyt Coma Pedrosa, ma 2942m n.p.m.! Małe państwo położone pośród pirenejskich szczytów – Księstwo Andory!

 

 

           Dzisiejszą noc spędzamy w Hiszpanii, w miejscowości La Seu d’Urgell, na darmowym miejscu postojowym dla kamperów. W Andorze są trzy takie miejsca postojowe jednak decydujemy się zostać w Hiszpanii ponieważ, obawiamy się, że w Andorze mogą być zajęte wszystkie miejsca i w tych ciasnych dolinach będziemy mieli problem z noclegiem. Po drugie Andora nie należy do Unii Europejskiej i korzystanie z internetu jest tu dość kosztowne, a przed wyjściem w góry musimy jeszcze sprawdzić pogodę.

      Zaraz po przyjeździe do La Seu d’Urgell robimy serwis czyli szara rzeczywistość. Czyścimy toaletę, opróżniamy zbiornik na szarą wodę oraz uzupełniamy zbiornik z woda pitną. Wieczorem częściowo pakujemy plecaki i przygotowujemy ubrania żeby rano nie tracić cennego czasu. Mamy stąd jakieś 30km do Andory, do miejsca skąd rozpoczniemy trekking na najwyższy szczyt tego maleńkiego państwa.

 

Zdobywamy Pic de Coma Pedrosa.

 

         Budzik dzwoni o 6.30, otwieram oczy, za oknem ciemno, a w aucie na termometrze 15 stopni. Wciskam „drzemkę”, potem przycisk uruchamiający ogrzewanie w kamperze i jeszcze na dziesięć minut chowam się pod kołdrą.

         Przed godz. 9.00 docieramy do Arinsal. Jedziemy na jego koniec, gdzie znajdują się dwa parkingi, na których można za darmo zostawić auto. Jeden jest tuż przed tunelem drogowym, gdzie w maleńkim punkcie informacji Paweł dostaje mapkę z górskimi szlakami. Drugi ( 42.579272N, 1.4776308E), na którym zostawiamy auto jest jakieś 300-400 metrów dalej, zaraz za tunelem i w zasadzie tu zaczyna się nasz szlak.

 

 

 

Etap pierwszy.

 

        Naszą wędrówkę na Coma Pedrosa rozpoczynamy z Arinsal, położonego na wys. 1467 m. Jest to 7 szczyt pod względem wysokości w Koronie Europy. Idziemy oznaczonym szlakiem GR11, w kierunku schroniska Refugi de Coma Pedrosa, położonego na wysokości 2272 m. Ścieżka jest kamienista i dość stroma. Plecaki mamy ciężkie, staraliśmy się przygotować na prawie każdą sytuację i nie będę kłamać, nie idzie się łatwo! Kiedy orientujemy się, że wody w postaci licznych strumieni jest tu dużo, i że Rysia będzie miała co pić, z ogromną przyjemnością wylewam wodę, którą mam dla niej w plecaku. Robi mi się o 1,25kg lżej!

 

       Po niecałych dwóch godzinach marszu docieramy do Collet de Coma Pedrosa, jest to podrzędna przełęcz położona na wys. 2240 m Dla mnie zwyczajnie, jest to miejsce z cudnym widokiem na piękną, rozległą dolinę!

       Idziemy dalej zgodnie ze znakami, w oddali widzę już kamienny budynek schroniska. Muszę przyspieszyć, żeby dogonić Rysię, która słysząc głosy dobiegające spod schroniska pędzi w ich kierunku. Po chwili staję przed schroniskiem. Mówię grzecznie: „Buenos Dias” i wydaje mi się, że w odpowiedzi słyszę „- Cześć!”. Chwila konsternacji, zanim mózg przyswoi, moja mina zapewne bezcenna! Jednak słuch mnie nie mylił! Przed schroniskiem rozsiadła się grupa Polaków prowadzona przez Szymona Ciapałę! Paweł, który dociera chwilę po mnie robi dokładnie to co ja i wszyscy zaczynamy się śmiać! Są w górach od 7 dni i dziś tak jak my wchodzą na najwyższy szczyt Andory.

       Budynek schroniska, jest otwarty, ale samo schronisko jest nieczynne, ponieważ obsługa ma sjestę! Chwilę rozmawiamy z rodakami, jemy po kanapce i ruszamy dalej w górę doliny! Obok schroniska jest również schron, w którym można przenocować. Schronisko jest czynne od czerwca do końca października. 

 

Etap drugi.

 

       Podejście jest męczące. Mozolnie krok po kroku pniemy się do góry, jednak pocztówkowe krajobrazy wynagradzają trud wędrówki! Mijamy Cyrk Coma Pedrosa, mijamy urocze jeziorko i idziemy dalej kamienistym wąwozem, w stronę dobrze już widocznego szczytu. Mijamy kolejny, większy staw Estana Negre i dochodzimy do rozdroża. Tu  dogania nas grupa wcześniej poznanych Polaków. Korzystamy z propozycji ich przewodnika Szymona i razem idziemy kilkadziesiąt metrów w lewo, od ścieżki prowadzącej na szczyt, by podziwiać fenomenalny widok!

 

To właśnie dla tego widoku odbijamy ze szlaku!

 

        Wracamy na szlak. To najtrudniejszy i najbardziej wymagający odcinek na całej trasie! Idziemy piarżystym zboczem, chwilami grunt osuwa się spod nóg, czasem trzeba przytrzymać się skały. Pod samym szczytem jest trochę lodu, ale na szczęście jest go naprawdę mało i nie stanowi niebezpieczeństwa! W połowie podejścia spotykamy parę Polaków, dziś chyba stanowimy największą grupę narodowościową zdobywającą Coma Pedrosa. Rysi nic nie przeszkadza, jest zachwycona i pędzi do przodu niczym kozica górska, jako pierwsza dociera do celu! Wejście na tę górę to dla nas wielkie przeżycie, więc kilka metrów przed szczytem robi się – jak na nas – bardzo romantycznie! Chwytamy się za ręce i po kilku wspólnych krokach razem stajemy na „dachu Andory”. Pogodę mamy wymarzoną, więc i widoki wymarzone! Po horyzont górskie szczyty, przestrzeń, wolność, niebo i góry…w powietrzu unosi się coś magicznego, ulotnego… Pireneje potrafią oczarować, już wiem, że tu wrócę!

          Na szczycie miejsca nie jest dużo. Znajdują się tu tablice orientacyjne, które pozwalają na rozpoznanie poszczególnych szczytów. Nas najbardziej interesuje Pico de Aneto, który jest najwyższym szczytem Pirenejów, i którego zdobycie mamy w planach…

 

 

Ostatni etap czyli podejście na szczyt.

 

Widok z Coma Pedrosa

Ekipa z Polski. Każdy chce mieć fotografię na pamiątkę!
Ryszarda wie koło kogo się zakręcić 😉 tu z Szymonem Ciapałą.

 

         Schodzimy szlakiem graniowym. Pomimo dużej ekspozycji idzie się dobrze. Podłoże jest stabilne i nie sprawia problemów. Widoki są przepiękne! Szlak graniowy kończy się przy mijanym przez nas wcześniej jeziorku, gdzie Rysia z ogromna radością zażywa kąpieli. Dalej schodzimy tym samym szlakiem, jednak teraz przechodzimy w dół przez całą dolinę i  trzymając się oznaczenia „żółtej kropki”, omijamy schronisko. Po przejściu Collet de Coma Pedrosa, wracamy do Arinsal dokładnie tak samo jak przyszliśmy.

 

 

Podsumowanie:

 

  • szlak, którym wchodzimy na Coma Pedrosa jest najłatwiejszym i najpopularniejszym szlakiem,
  • wędrówkę rozpoczynamy w miejscowości Arinsal, z parkingu za tunelem. Zaraz za jego bramą skręcamy w lewo, w asfaltową drogę, przechodzącą po kilkudziesięciu metrach w drogę gruntową i dochodzimy do drewnianej tablicy wyznaczającej kierunek marszu ( Refugi de Coma Pedrosa, Pic de Coma Pedrosa)
  • czas podejścia do schroniska to ok. 2 godz. i od schroniska na szczyt również ok. 2 godz. czyli razem podejście to ok. 4 godz.
  • zejście zajęło nam również ok. 4 godz. (całość marsz plus przerwy na kanapkę i zdjęcia to 8,30 godz.)
  • zabraliśmy ze sobą batony energetyczne, kanapki oraz napoje izotoniczne po 2l na os. Dodatkowo mieliśmy ze sobą izotoniki w proszku, a wody na trasie nie brakowało, więc w razie czego mogliśmy przygotować sobie napoje.
  • Na wyposażeniu mieliśmy raczki, peleryny przeciwdeszczowe oraz ciepłe ubrania.
  • Na całej trasie nie spotkaliśmy informacji o zakazie wprowadzania psów, a szlak nie sprawi trudności czworonogom.
  • Jeśli chcecie wybrać się w Pireneje i zdobyć szczyt Coma Pedrosa z licencjonowanym Międzynarodowym Przewodnikiem Górskim UIMLA, to polecamy skontaktować się Szymonem Ciapałą. Jego grupa wyglądała po siedmiu dniach w górach dość dobrze, nikt nie zginał, więc chyba o nich dbał 😉 To człowiek doświadczony, kompetentny, miły i wesoły! Myślę, że wyprawa z nim to będzie przyjemność!  https://www.facebook.com/szymon.ciapala

Jedna myśl na temat “Trekking na Coma Pedrosa 2942m, najwyższy szczyt Andory!

  1. Owe schronisko bylo przez nas wyczekiwane. Idac w sloncu, stromo pod gore, snulismy marzenia o schlodzonych napojach, kawie i mineralnej z cytryna. No coz, rzeczywistosc okazala sie troche zaskakujaca. Napoje byly, ale nie schlodzone i prawie wylacznie alkoholowe. Mozna bylo napic sie miejscowego bimbru lub piwa. Zwolennicy wody, kawy czy herbaty z cytryna musieli zadowolic sie cola z puszki. Coz, trekking w gorach to nie jest tylko przyjemnosc. Po krotkiej przerwie wyruszylismy dalej. Najwyzszy szczyt Andory wylanial sie dosc niepozornie z prawej strony. Szlak poczatkowo prowadzil trawiastymi wyplaszczeniami, ale z kazdym kwadransem wedrowki zamienial sie w stroma, kamienista sciezke. Minelismy  jezioro Estanys de Comapedrosa na wysokosci ok. 2600 m n.p.m., i stromymi zakosami dotarlismy na skraj jeziora Estany Negre.

Dodaj komentarz