Sighisoara – perła Transylwanii z Drakulą w tle

          Prawdopodobnie urodził się w Sighisoarze. Jego ojciec nazywał się Wlad Drakula. Draculea to tyle co syn smoka czy diabła, jak to zostało potem rozpowszechnione. Wlad Tepesz inaczej Wlad Palownik – to właśnie na jego życiu oparta jest legenda o wampirze Drakuli. Był XV–wiecznym księciem Transylwanii. Słynął z tego, że wrogich żołnierzy – a nawet wielu swoich poddanych- torturował, odzierał ze skóry, wbijał na pale. Wzbudzał powszechny strach i nienawiść.

       Tak właśnie powstały legendy, które potem stały się kanwą powieści Brama Stokera o hrabim wampirze Drakuli.

 

       Kiedy będąc w Sibinie myśleliśmy, że w Rumunii już nic nas tak nie zachwyci, byliśmy w błędzie! Sighisoara znana jest przede wszystkim z legendy o krwiożerczym wampirze – Drakuli, ale co ważniejsze, jest jednym z najlepiej zachowanych średniowiecznych zespołów miejskich w Europie Środkowo-Wschodniej. Leży w samym centrum Transylwanii, nad rzeką Wielka Tarnawa. Jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i koniecznie trzeba do niej zajrzeć!

 

       

         Dziś jesteśmy w kolejnym mieście Siedmiogrodu, w malowniczej, położonej na wzgórzu Sighisoarze! Gdzieś na osiedlu, w dolnym mieście, przy jakiejś bocznej asfaltówce Paweł zaparkował auto. Po kilku minutach przez Basztę Krawców wchodzimy na teren Górnego Miasta. Kroczymy brukowaną ulicą, rozglądając się z ciekawością i już po chwili jesteśmy na Piata Cetǎţii – czyli na rynku głównym. Przed nami Dom Pod Jeleniem, nietrudno go rozpoznać, ze względu na dość wymowne zdobienia. Ponoć jest to najbardziej reprezentacyjna kamienica starówki, ale ciężko powiedzieć, która jest najładniejsza, wszystkie są piękne!

 

Baszta Krawców

Dom Drakuli

             Kilka kroków od rynku, znajdujemy  kamienicę, w której ponoć 600 lat temu urodził się słynny Drakula. Tu znajduje się również Wieża Zegarowa, znana jako symbol miasta. Ma piękny ozdobny dach i zegar, którego mechanizm porusza także kolorowe figurki umieszczone po obu stronach wieży. Wejście na nią jest płatne. Widok na miasto z samej góry z pewnością jest piękny, my jednak nie korzystamy z tej atrakcji. 

 

Dom „Drakuli”

 

             Ja wpadam w szaleństwo fotografowania, a Paweł znika w poszukiwaniu śladów Drakuli!

 

 

Ulice Sighisuary

            Spacerujemy ulicami miasta, starając się żadnej nie pominąć, przez co niektóre odwiedzamy po dwa trzy razy. Miasto wygląda jak z bajki! Kolorowe fasady domów, spadziste dachy kryte czerwoną dachówką, ciasna zabudowa, ozdobne bramy prowadzące na dziedzińce domów, okiennice i dopełniające obrazu sielanki zwieszające się z donic kwiaty. Miasto jak z bajki, każdy zakątek jest pełen uroku, a mnie podoba się wszystko!   

 

 

Lokalna mamałyga

            Robimy kilka dobrych kilometrów ulicami miasta, jesteśmy dość mocno zmęczeni i głodni. Paweł znajduje uroczą restaurację. Wchodzimy i w pierwszej chwili wygląda na to, że nie ma wolnych stolików. Żal nam opuszczać to miejsce. Wnętrze jest klimatycznie urządzone. Trochę jak w muzeum. Paweł jest bardzo głodny. Uparcie chodzi po salach i po dokładnych oględzinach, w bocznej salce znajduje miejsce dla nas. Tu po raz pierwszy jem mamałygę podaną z ostrym serem i sadzonym jajkiem. Zestawienie bardzo przypadło mi do gustu. Ponoć będąc w Bułgarii choć raz powinno się spróbować mamałygi!

 

 


Mamałyga, oczywiście, że już gotowałam!

Potrawa jest bardzo prosta i podejrzewam, że niektórzy z Was nie raz już ją jedli. Najprościej rzecz ujmując to gotowana na gęsto kasza lub mąka kukurydziana gotowana na mleku z dodatkiem śmietany  lub wodzie.

Mamałygę podaje się jako dodatek do różnych dań, a samodzielnie spożywa z białym serem owczym lub krowim.


           

          Odwiedzamy jeszcze Kościół Na Wzgórzu. Dostajemy się tam pokonując 175 drewnianych stopni zadaszonych schodów. Są to Schody Szkolne. Wybudowane w 1662 r. pierwotnie miały stopni 300. Służyły one dzieciom i nauczycielom, szczególnie zimą i w czasie niepogody, jako bezpieczna droga do położonej na wzgórzu szkoły.

 

 

            Wracamy wzdłuż murów obronnych. Zachowało się tu osiem z trzynastu baszt. Po drodze zbieramy jeszcze orzechy włoskie, których w Transylwanii jest bardzo dużo. W miastach i na poboczach dróg, dominują olbrzymie drzewa orzecha. Są one już dojrzałe i przemierzając drogi Siedmiogrodu co chwilę widzimy ludzi z kijkami do strząsania orzechów i zbieraczy przeszukujących teren pod koronami drzew.

 

 

Co warto zobaczyć w okolicy:

W okolicach Sighisoary znajdują się porozrzucane pomiędzy malowniczymi wzgórzami urocze i niepowtarzalne saskie wsie, nie sposób ich nie zobaczyć. Nad większością z nich jak strażnicy, górują kościoły warowne. Sam przejazd przez taką miejscowość to ogromna frajda!

  • koniecznie trzeba odwiedzić miejscowość Biertan, gdzie znajduje się jeden z najlepiej zachowanych i ciekawych kościołów warownych – już wkrótce wpis poświęcony temu obiektowi na naszym bogu
  • miejscowość Cris, w której na wzgórzu jest ponoć jedna z najpiękniejszych rezydencji siedmiogrodzkiego renesansu Bethlen-kastely. My niestety tu nie dotarliśmy.

 

Miasta Transylwanii, które odwiedziliśmy na tym odcinku naszej rumuńskiej trasy.

 

Dodaj komentarz