Serbskie monastyry, zielone wzgórza nad Zachodnią Morawą i trąbki! – Ovcarsko-kablarska klisura

6-7-8 maja 2019rok.

               Dziś przejeżdżamy 1025km by znaleźć się w jednym z najpiękniejszych miejsc w Serbii.  Ovcarsko-kablarska klisura to malownicza dolina rzeki Zachodnia Morawa, wciśnięta pomiędzy dwa masywy górskie Ovcar i Kablar. Oprócz bajkowych, górskich krajobrazów znajdziecie tu urocze monastyry zbudowane w XV – XVIw. z magicznymi cerkwiami, kryjącymi w swoich murach piękne freski i ikonostasy. W dolinie i na zboczach gór jest ich aż 10 i z tego powodu nazywa się ten rejon Serbską Świętą Górą. Przyznam szczerze, my odwiedzaliśmy klasztory nie dla duchowych uniesień, czy artystycznych wzlotów, ale tak zwyczajnie, aby zobaczyć życie ludzi tak inne od naszego.

 

 

                 Na pierwszy monastyr, monastyr Nikolje, trafiamy jadąc wąską asfaltową drogą z Ovcar Banja, gdzie mamy nocleg, do miasta Cacak. Prowadzi ona wzdłuż meandrującej  pomiędzy zalesionymi wzgórzami rzeki. Dojazd do monastyru, jak i do wszystkich tu, jest dobrze oznakowany.

                 Z parkingu kamiennymi schodkami schodzę na sam brzeg rzeki, otwarta brama zaprasza do wejścia. Jest magicznie, cicho, spokojnie, jakby powietrze się zatrzymało. Surowa bryła cerkwi przede mną, dalej stare, zadbane zabudowania klasztorne. Z zamyślenia wyrywa mnie szczekanie psa,. Biegnie w moim kierunku machając ogonem i hałasując. Po chwili dostrzegam siostrę zakonną, która wyszła z jednego z budynków i podąża za psem. W między czasie dołącza do mnie Paweł. Mówimy dzień dobry i pytamy czy możemy zajrzeć do środka cerkwi.

 

    Monastyr Nikolje

 

             Wnętrze jest piękne, surowe ściany są pokryte kolorowymi, nieco już zniszczonymi freskami, złoty ikonostas mieni się w świetle żarówek. Panuje tu cudowny, wręcz magiczny klimat i taki klimat odnajdujemy w każdym kolejnym odwiedzanym przez nas monastyrze.  Spotykamy w nich również cudownych ludzi, od których bije spokój i dobra energia.

 

 

 

 

 

Ovcar Banja to niewielka, malowniczo położona miejscowość, która od 2011roku posiada statut uzdrowiska. Jest to doskonały punkt wypadowy do zwiedzania Ovcarsko-kablarskiej klisury. Rozpoczynają się tu szlaki piesze na Kablar, Ovcar i do kilku monastyrów. Znajduje się tu również informacja turystyczna, które ma dość oryginalną  siedzibę, mianowicie w budynku po stacji benzynowej.

Wygląd uzdrowiska daleki jest od wyglądu naszych polskich uzdrowisk. Z pewnością nie można jej porównać z Polanicą Zdrój czy Lądkiem Zdrój, ale jest tutaj mały sklep, jest hotel  „KABLAR” z zapleczem SPA i basenem termalnym. Nie spodziewajcie się jednak basenów jak w Uniejowie czy Tatarlandii! Zaplecze sanitarne jest dość prymitywne, sam basen przyjemny, za to cena nie wygórowana. W miejscowości  są restauracje, znajdziecie również przyzwoity nocleg w dobrej cenie. Apartament dla 2os. ok. 20euro, dużo taniej wynająć można pokój.
 

 

 

             Jedziemy dalej w kierunku największego w okolicy miasta Cacak, miasta różowych taksówek! Po drodze odwiedzamy pięknie położony, na wzgórzu Monastyr Uspenje oraz  wybudowany nad brzegiem rzeki Monastyr Jovanje.

 

 

 

 

            W Cacaku chwilę kręcimy się ulicami miasta, wymieniamy pieniądze i w jednym z licznych barów zaspakajamy głód. Jem tam jedyne bezmięsne danie, obrzydliwie słodkie i sycące naleśniki. Miasto nie jest szczególnie ładne, w większości zostało zniszczone podczas działań wojennych w latach 90.

 

Miasto różowych taxi

Zdjęcie 1 z 8

      

 

        Z Cacaka udajemy się do Gucy. Miasto słynie z festiwalu trąbki. Odbywamy krótki spacer ulicami sennego miasteczka. Paweł ma nadzieję, że może w jakiejś restauracji usłyszy trąbkę. Niestety tak się nie dzieje, dodatkowo muzeum trąbki  jest zamknięte i jesteśmy trochę rozczarowani. Robimy kilka zdjęć i wracamy do Ovcar Banja.

 

 

Dragaczewski Festiwal Trębaczy rozpoczął swoją historię w 1961roku. Jest to jedna z największych imprez muzycznych na Bałkanach. Dzięki temu wydarzeniu przez kilka dni w roku miasteczko Gucza tętni życiem. Uliczna parada, liczne stragany, tańce! Dźwięki trąbki słychać  tu nie tylko na festiwalowej scenie, ale w każdym zakątku miasteczka.  Wstęp na festiwal jest bezpłatny.  W roku 2019 festiwal odbywać się będzie w dniach 8-11 sierpnia.

O Guczy, miłości i festiwalu film Dušan Milic  „Gucza pojedynek na trąbki”

 

 

 

 

                 Zarezerwowany wcześniej obiekt okazuje się totalną klapą i nie ma mowy o spędzeniu w nim kolejnych dwóch dni. Jednak bez problemu znajdujemy bardzo ładny apartament, w którym spędzamy dwa kolejne dni. Ryśka ma tu kumpla pudelka, my blisko do centrum, na basen i na szlaki turystyczne. https://www.facebook.com/kapija.dragacevo/

           Korzystając z bliskości szlaków, w ramach wieczornego spaceru z Ryszardą idziemy do malowniczo położonego na zboczu góry Ovcar monasteru  Św. Trójcy. Jest piękny. Kiedy opuszczamy jego mury, robi się późno, słońce zaraz zajdzie i musimy wracać. Jest nam przykro, ponieważ szlak, którym przyszliśmy prowadzi dalej do kolejnego monastyru Sretenje.  Jednak piękno tego monastyru, jak również gościnność sióstr w nim mieszkających poznajemy następnego dnia.

 

 

 

           Generalnie zwiedzanie monasterów polega na zwiedzaniu cerkwi, resztę zabudowań ogląda się tylko z zewnątrz. Kiedy więc już nacieszyliśmy oczy wnętrzem cerkwi, siostra która się nami opiekuje, zaprasza nas na kawę. Bardziej chyba z ciekawości niż ochoty na kawę przyjmujemy zaproszenie. Kawa jest aromatyczna i bardzo smaczna, dodatkowo siostra stawia przed nami talerze wypełnione domowymi ciasteczkami! Trochę nam wstyd, bo nie możemy opanować łakomstwa! Próbujemy każdego rodzaju słodkości, ręka zwyczajnie sama po nie sięga! Kupujemy tu wino jeżynowe produkowane przez zakonnice – jeszcze stoi w szafce i czeka na specjalną okazję –  chwilę rozmawiamy z Serbami, którzy również są gośćmi tak jak my i słuchając opowieści sióstr, dowiadujemy się, że mają one swoje pola uprawne oraz winnice i stado owiec.

 

 

Ratluki

 

 

Ratluk – to tradycyjny smakołyk w krajach bałkańskich. Ma zazwyczaj owocowy smak i konsystencję gęstego żelu, można go porównać do naszej galaretki. Wyrabia się go ze skrobi pszennej lub mąki ziemniaczanej oraz cukru. Jest podawany w postaci kostek oprószonych cukrem pudrem. My jedliśmy o smaku różanym, pomarańczowym, orzechowym…bardzo dużo jedliśmy ratluków…

 

             Chcąc zwiedzić monastyr należy być odpowiednio ubranym, odzież powinna przykrywać ramiona i nogi. W jednym tylko przypadku musiałam na spodnie dodatkowo założyć chustę, którą otrzymałam od sióstr. Robienie zdjęć jest w większości obiektów zabronione, choć nam czasem udało się pstryknąć parę fotek!

              W każdym klasztorze można kupić domowej produkcji wina, przetwory owocowe, miody – świetna pamiątka – oraz klasykę dla turystów czyli magnesy, święte obrazki, kartki itp.

             W dobrym tonie jest zostawienie w ofierze drobnego datku, służą do tego ustawione kosze bądź pudełka.

      

 

 

 

Ovcar i Kablar – must see!!!

 

              Obowiązkowym punktem podczas pobytu w Ovcarsko-kablarska klisura jest zdobycie szczytu góry Kablar. Szlaków na niego jest kilka i o różnym stopniu trudności – uwaga na niektórych są via ferraty! Można nawet wjechać tu autem. My po przygodzie na Magliczu wybieramy spokojny, bezproblemowy szlak. Samochód zostawiamy przy Planinarskim domu „KABLAR”  http://www.kablar.org.rs/ 

 

Tu suszy się kolby kukurydzy. Konstrukcja do dziś często spotykana na serbskiej wsi.

 

             Pod samym szczytem Kablara znajduje się platforma widokowa. To właśnie ona stanowi główną atrakcję na tym szlaku, a właściwie to widoki, które zapierają dech w piersiach! Meandrująca rzeka, oplatająca zielone wzgórze, na którym przysiadł monastyr Uspenje i góra Ovcar! Jest niesamowicie! 

 

Ovcar

Po prawej stronie, w dole Ovcar Banja. Po lewej, na krawędzi zdjęcia monastyr.

 

 

             Na szczycie trochę się gubimy, okazuje się, że oznakowano dwa szczyty! Dobrze się jednak stało ponieważ bardzo nie lubimy wracać tym samym szlakiem.  Droga okazuje się być znacznie dłuższa od tej, którą wchodziliśmy. Mimo to jesteśmy bardzo zadowoleni, bo jest bardzo malownicza i  przechodzi obok monastyru Blagovestenje z  1601-1602 roku, który oczywiście muszę zobaczyć! Paweł tym razem mówi: „- Dość!”  i czeka z Ryszardką przed bramą.

 

W Serbii nie trzeba odwiedzać skansenów. Stare zabudowania, sady tworzą niezwykle malownicze krajobrazy. Trudno w to uwierzyć, ale miejscami jest jak w skansenie!

 

W Serbii spotykaliśmy wielu przyjaźnie nastawionych, szczerych ludzi!

Napotkani przypadkowo przez nas Serbowie są niezwykle mili i przyjaźni! Wystarczy uśmiech i podanie dłoni!

 

Monastyr Blagovestenje

 

                Kiedy docieramy do auta jesteśmy zmęczeni i głodni. Jedziemy na kwaterę zjeść szybki, słoiczkowy obiad. Paweł podpytuje gospodarza jak najlepiej dojechać na szczyt Ovcar, bo to właśnie na jego zboczach znajdują się dwa startowiska paralotniowe. Jak się domyślacie jest to obowiązkowy punkt programu. Niestety wiatr nie sprzyja i nie ma mowy, aby Paweł wystartował, ale trud wjazdu na górę wynagradzają niesamowite widoki!  Droga jest naprawdę fatalna, ale było warto!

 

 

 

 

„Skrzydła po prostu chcą latać”

 

 

Plan na Ovcarsko-kablarska klisura :

  • wejdźcie na szczyt góry Kablar 889m.n.p.m. lub 885mn.p.m.
  • częściowo autem częściowo na pieszo zdobądźcie szczyt góry Ovcar
  • koniecznie odwiedźcie monastyr Sretenje, Sv. Trojice oraz Blagovestenje – do każdego dojedziecie autem
  • udajcie się nadrzeczną drogą z Ovcar Banja do Cacaka, drogą przez tunele, ze wspaniałymi widokami na rzekę i góry
  • a jeśli zawitacie tu w weekend to skorzystajcie z oferty „Organizacji Turystycznej Cacak” i wybierzcie się na wyjątkowe zwiedzanie wąwozu łodzią
  • skorzystajcie z basenu termalnego w hotelu „Kablar”.  Cena za cały dzień to ok. 50zł  dwie osoby
     

Jeszcze kilka zdjęć magicznych monastyrów.

Informacje praktyczne:

  • Serbia nie jest członkiem Unii Europejskiej
  • wjeżdżając do tego kraju należy mieć paszport
  • obowiązuje tu zielona karta
  • na autostradach opłaty pobierane są na bramkach
  • roaming w Serbii jest drogi, pamiętajcie aby wyłączyć przesył danych przed wjazdem do tego kraju
  • warto wgrać w telefon offlinową mapę bądź nawigację
  • jadąc z psem należy wyrobić mu paszport, w paszporcie musi znajdować się wpis o aktualnym szczepieniu przeciwko wściekliźnie oraz aktualne badanie kliniczne-załatwicie to u weterynarza

W internecie znalazłam informację, że pies powinien posiadać zaświadczenie wydane przez inspektorat weterynaryjny – my takiego nie posiadaliśmy. W żadnym kraju, na żadnej granicy nie wymagano tego od nas.

 

 

 

Dodaj komentarz