Samochodem w podróż do średniowiecza? Nic prostszego! Najpiękniejszych wioski okolic Sorii.

Hiszpania 11-12-13.10. 2022rok

 

       Jak paciorki naszyjnika zdobią kobiecą szyję, tak miasto Soria zdobią malownicze, maleńkie, średniowieczne wioski, które ją otaczają.  Soria jest położona we wspólnocie autonomicznej Kastylia i Leon i należy do najmniej zaludnionych terenów w Europie. Chodząc uliczkami niektórych wsi czy miasteczek, mieliśmy chwilami wrażenie, że przenieśliśmy się do innej epoki, mieszkańcy w niewyjaśniony sposób zniknęli, a my zostaliśmy na świecie sami!  

 

 

          Mam ogromną słabość do małych wiosek, takich gdzie każdy każdego zna, gdzie każdy mijany człowiek uśmiecha się do mnie i krzyczy z daleka na powitanie! Gdzie słychać świst wiatru i szum poruszanych nim liści. Gdzie czasem człowiek myśli, że zemrze na serca zawał kiedy to dźwięk kościelnych dzwonów rozdziera brutalnie ciszę, niosąc w dal wiadomość o upływającym czasie. Dlatego też kiedy będąc w Medinaceli dowiedziałam się  o średniowiecznych wioskach okolic Sorii, w niecałą godzinę zrobiłam plan, rozpisałam trasę, wytypowałam miejsca na nocleg, a przed zaśnięciem nie mogłam się już doczekać kolejnego dnia! 

       Pierwsza wioska, na naszej trasie to Medinaceli. To tu zaczynamy naszą hiszpańska podróż do średniowiecza. 

Medinaceli

         To piękne kamienne miasto usytuowane jest wysoko na wzgórzu. Docieramy do niego bez problemu asfaltową drogą. Przy  wjeździe do miasta wita nas łuk triumfalny z I wieku. Jesteśmy tu, ponieważ Paweł chce zobaczyć tutejszy plac dla kamperów, który ma w sieci dość wysokie notowania, ja natomiast chcę zobaczyć miasto. Dzień wcześniej była mała sprzeczka, ponieważ Paweł się upierał żeby jechać na wytypowany przez siebie plac, ja przy swoim miejscu, do momentu, aż się okazało, że to jedno i to samo! Kamperowy plac, na którym nocujemy jest położony w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowań Medinaceli. To tak naprawdę duży parking dla wszystkich odwiedzających miasto, z ładnym widokiem na okolicę, na którym została wydzielona, specjalna strefa serwisowa dla kamperów. Jest tu cicho i spokojnie, noc upływa nam bez niespodzianek. Stoimy w zasadzie w mieście, dzięki czemu kilkakrotnie przemierzamy je wzdłuż i wszerz, za każdym razem odkrywając coś nowego.

            Jego kamienna  zabudowa, wiele zabytków oraz wąskie, brukowane uliczki sprawiają, że zdecydowanie może się podobać i przyciąga wielu turystów. Są tu nie duże place i małe placyki ozdobione zielenią bluszczu, małe ogródeczki z kamiennymi ławkami, zachęcające do odpoczynku. Podczas spaceru natrafiamy na otwarte drzwi kolegiaty Santa María de la Asunción. Wstęp to zaledwie 1 euro, więc nie zastanawiam się zbyt długo. Wnętrze poprzez swoją autentyczność i oryginalność robi na mnie ogromne wrażenie. We wnętrzu widać wyraźnie upływający czas, ale to tylko dodaje mu charakteru. Obdrapane drewniane drzwi do nie wiadomo gdzie, stare świeczniki, całość jeszcze nie jest zakłócona nowoczesnością. Widać, że dawno nie było w nim remontu, może to i dobrze…. Podczas spaceru po mieście zaglądamy również na dziedziniec klasztoru, gdzie zakonnice przez małe okienko sprzedają wypiekane własnoręcznie ciastka, a potem odwiedzamy ruiny starego kościoła. Obok miejskich zabudowań znajduje się zamek, a właściwie jego ruiny. To co z niego pozostało oglądamy tylko z daleka, ponieważ trwają tam prace zabezpieczająco – remontowe i jest niedostępny dla zwiedzających. 

         Miasteczko warto odwiedzić, jednak jak dla mnie całość zatraciła już autentyczność związaną ze zwykłym codziennym życiem, stając się takim trochę żywym skansenem nastawionym wyłącznie na turystykę. 

      Jest tu duży wybór ładnie urządzonych i dogodnie położonych restauracji, sklepiki z lokalnymi wyrobami i pamiątkami. 

Samochód kamperowy, na postoju.

Zakupy? Żaden problem ok. 2km w dół, potem to samo pod górę oczywiście już z zakupami!

 

 

Yelo i gołębniki

           Z Medinaceli wyruszamy w kierunku kolejnej wioski z naszej listy, ale nie szybko tam dotrzemy! Pierwszy postój robimy już po przejechaniu zaledwie kilku kilometrów, w Yelo. Postój jest bardzo spontaniczny i nagły, ponieważ jak feniks z popiołów stanęły mi przed oczyma, wystające ze skalistego klifu niecodzienne budynki! Prowadzę auto, jestem rozsądna…patrzę oczywiście na drogę…szczęśliwie, szybko dostrzegam przed sobą, na poboczu  zatoczkę, wrzucam kierunkowskaz, wciskam hamulec, chwytam aparat i pędzę!  Kiedy jestem już na górze dogania mnie Paweł z Rysią.  Zachwycamy się nietypowymi budowlami i wspólnie próbujemy odgadnąć do czego służyły. Jedyne co wydaje się nam być prawdopodobnym to, że były to spichlerze lub budynki gospodarcze gdzie trzymano narzędzia lub zwierzęta. Jak się potem okazuje, jesteśmy jednak w ogromnym błędzie! Te nietypowe budynki to gołębniki. W tym regionie zbudowano ich bardzo dużo, zazwyczaj były one okrągłe. Niestety większość nie dotrwała do naszych czasów, zwyczajnie popadła w ruinę. Te w Yelo przetrwały, a wyróżnia je to, że wybudowano je na planie kwadratu.  Pokryte są dwuspadowym dachem,  każdy posiada małe drzwi, którymi wchodziła do środka osoba odpowiedzialna za karmienie gołębi, a zdobią je sterczyny zwieńczone kulami umieszczone na dachu i kamienny krzyż po środku. Należały one do kościoła, a na jednym z budynków do dziś zachował się napis ” Niech Żyje Jezus. Niech żyje Najświętsza Maria Panna”. 

       Sama wieś jest maluteńka, ale bardzo ładna i można tu odnaleźć wiele śladów świadczących o czasie jej powstania. Przy głównej drodze, po przeciwległej stronie do gołębników, znajduje się stara, zabytkowa pralnia.  

 

Romanillos de Medinaceli

          Czy gdzieś wcześniej pisałam, że mają być trzy wsie, że trzy mamy dzisiaj zwiedzić ? Właśnie tak miało być, ale kiedy za plecami znikają gołębniki, przed nami na wzgórzu wyrastają kamienne krzyże…uwierzcie mi, nie da się w takim miejscu nie przystanąć, choćby na chwilę, ale trzeba! A potem to ta chwila się rozciąga w godzinę czasem dwie, no bo jak się przystanie, to potem już takie miejsce wciąga jak przysłowiowe bagno, bo przy drodze znajduje się stare źródło zbudowane w stylu romańskim z kamienia jesionowego, a Rysi właśnie bardzo zachciało się pić to trzeba do niego zejść. Zaraz obok stoi Ermita. Ermita Humilladero de la Virgen de la Soledad, za wzgórzem dostrzegamy jakieś kamienne domki…, no i na koniec jak nie pójść do wioski, kiedy już jest na wyciągnięcie ręki?                Idąc niespiesznie uliczkami Romanillos pomiędzy kamiennymi domami, docieramy do ciekawego kościoła Św. Michała Archanioła z poł. XII wieku, a rozbudowanego w XVIII wieku. Rosną tu olbrzymie, pachnące lawendy. Dalej mijamy pomnik poświęcony pługowi i kolejny oddający hołd pasterzowi. Wszystko to świadczy o miłości do rolnictwa i szacunku do pracy na roli. Wioska jest bardzo zadbana, najciekawsze jednak są we wsi kamienne krzyże. Ulicę przecinającą wieś nazywa się „via crucis” – ulica krzyży. Ta swoista Droga Krzyżowa składa się z prostych krzyży wykutych w kamieniu i prowadzi z miasta do  wzniesienia, o nazwie „Las Hiruelas” . Tam znajduje się  wyróżniająca się pośród wszystkich, jedenasta stacja, Jezus przybity do krzyża. Jest inna niż reszta bo złożona z trzech krzyży. Przypuszcza się, że powstały ok. 1577 roku.

        Kamienne budowle, które widzieliśmy ze wzgórza, są kryte słomą i gliną, otoczone są kamiennym murem, a  służyły do trzymania zwierząt hodowlanych.

      I tak pełni szczęścia, napełnieni pięknem machamy starowince wieszającej pranie na sznurku przed domem i ruszamy dalej! 

 

Rello 

          Osadzona na wapiennym wzgórzu i otoczona kamiennym murem wioska urzeka nas od pierwszego wejrzenia! Ciasne, brukowane uliczki pozwalają nam doświadczyć szczególnej ciszy i niezwykłego spokoju. Sezon turystyczny już się skończył, a mieszkańców jest tu zaledwie kilkunastu. Jedynie na głównym placu, na którym dumnie pręży się pręgierz, ciszę zakłócają odgłosy rozmowy trzech mieszkanek. Dyskutują o czymś żywo pod pręgierzem.

              Auto zostawiliśmy za bramą na parkingu, w sąsiedztwie, którego znajduje się jeszcze zamek. Niestety jest remontowany i jest chwilowo niedostępny dla turystów. To są niedogodności związane z posezonowym podróżowaniem…Idziemy jednak na niewielki taras znajdujący się poniżej miasta, już poza jego murami. Stoi tu kamienna kaplica, jest tu  również miejsce odpoczynku i roztacza się stąd kapitalny widok na miasto. Idąc dalej, drogą w dół, zgodnie ze wskazaniami drogowskazów docieramy do publicznej, zabytkowej pralni.

 

 

 

Berlanga de Duero

Tuż przed samą Berlangą…:

– „Widziałaś? Co to było?”,

-„Zatrzymać się?”

      Ten, krótki dialog jest powtarzany podczas naszych podróży bardzo często! Nie zawsze się zatrzymujemy z braku czasu, czasami jednak ciekawość zwycięża!

      Tym razem po raz kolejny dzisiejszego dnia zatrzymuję auto na poboczu i  już podążamy wydeptaną, wąską ścieżynką. Przechodzimy przez skarpę i jesteśmy przed ruinami monumentalnej budowli. Po chwili jednogłośnie stwierdzamy, że to ruiny klasztoru! Radość ogromna! Takie znalezisko! Robimy kilka zdjęć i jedziemy dalej, ponieważ niestety dzień ma się już ku końcowi, a ja bardzo chcę zobaczyć ostatnie zaplanowane na dziś miejsce miasteczko Berlanga! 

          Już z daleka widzimy zamek górujący nad miastem i okolicą oraz jego spektakularne mury obronne!  Udaje nam się i parkujemy przed samym wejściem. Bardzo zależy nam na czasie ponieważ, nie znamy godzin otwarcia, a jest już późne popołudnie, zamek może być już zamknięty. Pospiesznie opuszczamy auto i udajemy się do kasy biletowej. Udaje się nam wejść i to nawet z Rysią. Rysia jest szczęściarą i nie płaci za wstęp! Oglądamy wystawy,  filmy z rekonstrukcją pałacu i jego wnętrz, zamku i pałacowych ogrodów. Zamek jest dość rozległy, niczego nie chcemy pominąć i po kolei wdrapujemy się na każdy z możliwych punktów widokowych. Na koniec docieramy na mury, skąd podziwiamy malownicze krajobrazy, prawie do zachodu słońca! 

         Jeszcze tyko, krótki spacer uliczkami miasta i kiedy wracamy do auta jest już po zachodzie słońca. Już czujemy, że  to średniowiecze  potrafi zmęczyć! Jedziemy do Rioseco…

Hiszpanie uwielbiają makiety!
W 1535 roku Fray Tomás de Berlanga (ówczesny biskup Panamy) odkrył Wyspy Galapagos – oficjalnie. Stało się to przez przypadek. Karol V nakazał mu popłynąć do Peru, aby zdać raport z tamtejszych działań. Wypłynął z Panamy 23 lutego 1535 r. Silny prąd oceaniczny zaniósł go z kursu. Kiedy wiatr ucichł, natknął się na Wyspy Galapagos. Zacumowali na brzegu aby poszukać wody, ale początkowo jej nie znaleźli. Aby przeżyć, musieli wyciskać wodę z kaktusów. Udało im się później znaleźć wodę na drugiej wyspie.

 

 

Rioseco 

             Do Rioseco dojeżdżamy kiedy jest już ciemno, spędzamy tu noc, na bardzo ładnie położonym, wysoko ocenianym, darmowym parkingu z serwisem dla kamperów. Po spokojnej nocy, idziemy na spacer do położonego o niecały kilometr od parkingu zabytkowego młyna. Opłata za wstęp (ok. 2euro). Wnętrze jest niewielkie, na parterze oglądamy jego oryginalne wyposażenie, a na piętrze wystawę poświęconą głównej atrakcji okolicy, willi rzymskiej. Jej  fundamenty odkryto na polu kilkadziesiąt metrów od młyna. Zostały zabezpieczone, ogrodzone i dziś oglądamy je ze specjalnej, drewnianej platformy. W młynie znajduje się wystawa znalezionych  na terenie dawnej willi przedmiotów, które ujrzały światło dzienne, kiedy to rolnik orał ziemię. Dzięki specjalnym goglom, odbywamy również niesamowity, wirtualny spacer po willi. Nigdy wcześniej nie miałam okazji doświadczyć czegoś takiego.  Na krótką chwilę przenosimy się do jej wnętrza, a nawet podglądamy co robią jej mieszkańcy! To jest niesamowite przeżycie! Mam wrażenie jakbym unosiła się w powietrzu! Prawie dostaję ataku paniki…

          Młyn to również małe, kameralne centrum spotkań, odbywają się tu różne zajęcia i spotkania dla dzieci, o różnorodnej tematyce.  Sercem i duszą tego miejsca jest kobieta, pełna dobrych emocji i pozytywnej energii! Jako, że w życiu naoglądaliśmy się już dość sporo młyńskich kół, zaraz na wejściu naszą uwagę przykuwa stół pełen pociętych kawałków płytek i mozaiki. Już po chwili, tniemy płytki, a potem poznajemy tajniki produkcji srebrnej biżuterii domowym sposobem. W młynie urządzono również małą galerię poświęconą kobietom, które mieszkają w okolicznych wioskach i zajmują się tworzeniem rękodzieła. Ich wyroby można  podziwiać jak również kupić w młynie lub w sklepikach z pamiątkami w okolicznych wsiach. Było to dla mnie bardzo inspirujące i wzruszające doświadczenie.

Oczywiście, że kupiłam! Najpiękniejszą, czterolistną koniczynkę ze skóry w formie broszki! 

 

 

Calatañazor

 

           To ostatnia wieś jaką odwiedzamy i śmiało mogę napisać, że to tak zwana wisienka na torcie!  Od początku do końca miasto jest po prostu śliczne! Średniowieczne domy z drewna jałowcowego  ze swoimi niecodziennymi stożkowymi kominami, wydają się być jak wyjęte z bajki. Genialne brukowane uliczki, romański kościół i podcienie na grubych starych drewnianych balach robią niesamowity klimat. Czuje się jak na planie filmowym! Jest tu kilka sklepów z lokalnymi produktami oraz  sklepiki gdzie znajduje się wszystko czego nie potrzebują miejscowi, a bez czego nie mogą obyć się turyści. Sama skusiłam się na czerwone, kamienne serce ze zdobieniem, a Paweł kupił tu swoją wymarzoną naklejkę z…bykiem, która teraz zdobi nasz samochód! Wspomnę jeszcze, że Orson Welles  nakręcił tutaj film „Falstaff”

          Znajdziecie tu również kilka restauracji, w tym jedną dość oryginalną w starym gołębniku. Oczywiście jak na średniowieczną wioskę przystało, nad cała zabudową i okolicą góruje zamek i XIV-wieczny donżon, skąd rozpościera się ładny widok na okolicę i na Calatanazor, a całość otaczają średniowieczne mury! 

         Bardzo blisko wioski znajduje się las jałowcowy Calatañazor z drzewami o wysokości do 14 metrów. A zaledwie 10 minut drogi samochodem znajduje się pomnik przyrody La Fuentona – tajemnicza laguna z krystalicznie czystymi wodami. 

 

 

Tak wyglądała nasza trasa: 

Nocowaliśmy na bezpłatnych placach dla kamperów, z serwisem  w:

-Medinaceli 

https://park4night.com/fr/lieu/223333//medinaceli-carretera-de-baraona/spain/soria#.Y_3K_XbMLIU

– Rioseco:

https://park4night.com/fr/lieu/231835/aire-camping-car-stationnement-gratuit/rioseco-de-soria-2-calle-bajera/spain/soria#.Y_3LbXbMLIU

 

  • Podobają Wam się takie klimaty? W okolicy Sori odnajdziecie wiele takich wiosek, my odwiedziliśmy tylko te, które mniej więcej leżały na naszej trasie. Z pewnością będę jeszcze chciała tam wrócić i zobaczyć m. innymi: Yanguas, Monteagudo de las Vicarias – znajduje się na liście najpiękniejszych wiosek Hiszpanii, Almazan i opuszczoną w latach 50 20 wieku wieś Fuentebella.   
  • w sklep play znajdziecie oficjalną aplikację dla podróżujących po tym regionie, nazwane wirtualnym biurem podróży: https://play.google.com/store/apps/details?id=com.soria.soria
  • Jeśli lubicie trekking w górach to koniecznie zaplanujcie w tej okolicy jednodniowe wejście na Moncayo http://podrozedlakazdego.pl/trekking-na-gore-moncayo-2314m-n-p-m/   szczyt zlokalizowanyjestniecałe 80km od Sorii. 
  • Rowerzyści również znajdą dla siebie coś ciekawego! Dwie Via Verde :
  • https://www.viasverdes.com/itinerarios/itinerario.asp?id=151
  • https://www.viasverdes.com/itinerarios/itinerario.asp?id=176

Dodaj komentarz