Wycieczka na Marsa – atrakcje Minas de Riotinto.

Hiszpania, Andaluzja 21-22 października 2020 rok 

 

Rio Tinto czyli czerwona rzeka, chemiczne jezioro, stara zrujnowana kopania,  odkrywka tak olbrzymia, że można by w niej spokojnie pomieścić niejedną wieś… 

 

         W niektóre miejsca trafiamy zainspirowani programem telewizyjnym, artykułem przeczytanym w gazecie, opowieściami napotkanych ludzi czy fotografią z istagrama lub facebooka. Zobaczone, przeczytane, usłyszane rozpala wyobraźnię do czerwoności i już wtedy nie ma odwrotu, cel, pal i jesteśmy na miejscu! Tak też było w Hiszpanii z Minas de Riotinto czy Canfranc.

        Jak się jednak okazuje nie zawsze to co zastajemy na miejscu odpowiada naszemu  wcześniejszemu wyobrażeniu. W zasadzie to nigdy tak się nie dzieje. Przykładem może tu być Canfranc, gdzie spodziewaliśmy się opuszczonego dworca kolejowego pośrodku niczego, a okazało się, że stoi w małej miejscowości i jest już prawie wyremontowany! Tak też jest w przypadku Minas Rio Tinto. Rzeczywistość dość mocno odbiega od tego czego się spodziewamy, ale spędzamy tu genialny czas, a  miejsce to na długo zapadnie w naszej pamięci, bo niepowtarzalne krajobrazy tego regionu wzbudziły w nas skrajne emocje! Miesza się tu piękno, brzydota, ekscytacja i żal! 

 

Witamy w Parku Górniczym Riotinto.

 

Górnicza kolej turystyczna.

               Kiedy docieramy – właściwie to nie wiemy gdzie docieramy, bo jakoś jest inaczej niż miało być – stajemy na dużym parkingu. Stajemy tu, ponieważ jadąc zobaczyliśmy z drogi, że parkują tu kampery. Trafiamy całkiem nieźle, bo na końcu parkingu jest stacja kolejowa, o której czytałam, i która jest jedną z tutejszych atrakcji! Jest to 12-kilometrowy fragment trasy starej linii handlowej kopalni. Od 1875 roku łączyła kopalnie z portem w Huelva. Podróż odbywa się w drewnianych wagonach zrekonstruowanych na podstawie XIX wiecznych planów pociągu górniczego, które ciągną   lokomotywy będące klejnotami światowego dziedzictwa kolejowego. Niestety dziś pociąg nie jeździ.

Stacja znajduje się pomiędzy  miasteczkiem Nerva a Minas Riotinto.

 

         Studiujemy google maps i już po chwili znajdujemy drogę, która biegnie prawie równolegle do torów, turystycznej kolejki.  Pakujemy wodę w plecaki i ruszamy! Nie jest dobrze, ponieważ już po kilku metrach dostrzegamy na resztkach ogrodzenia dość nową tabliczkę z zakazem wstępu! Tu od razu wyjaśnię, że nie popieramy i nie namawiamy do łamania przepisów! My je łamiemy, bo jesteśmy ciekawscy! Umawiamy się z Pawłem, że gdyby ktoś miał pretensję do nas, że weszliśmy pomimo zakazu to będziemy udawać, że zupełnie nic nie rozumiemy, co pewnie byłoby zgodne z prawdą.

           Po kilkuset metrach marszu szutrową drogą na chwilę milkniemy zaskoczeni, bo przed nami krajobraz niczym na Marsie, dodatkowo jak po wojnie! 150 lat wydobycia zrobiły swoje! Ogromna przestrzeń pokopalnianego terenu poprzeplatana ruinami budynków, a to tylko jedna z opuszczonych kopalń w okolicy.

        Dochodzimy na skraj drogi i po stromej skarpie schodzimy do ruin. Próbujemy odgadnąć ich przeznaczenie. Nie jest łatwo. Potężne murowane piece, murowane najazdy dla ciężarówek, pomieszczenia dla personelu tyle udaje nam się odgadnąć. Dopiero kiedy jutro odwiedzimy tutejsze Museum Minero sprawa się wyjaśni.

      Zafascynowani chodzimy pomiędzy budynkami, w niektórych miejscach w powietrzu da się wyczuć charakterystyczny zapach kwasu, a woda w kałużach ma barwę od czerwonej po nienaturalnie turkusową! Kosmos! Bardziej zdegradowanego przez człowieka miejsca chyba nie widzieliśmy.

           Naprawdę wygląda tu jak na Marsie! Mijamy hałdy odpadów w żywych, kwiecistych kolorach. Niektóre wyglądają jak zastygła lawa. W końcu docieramy do stacji kolejowej. Widok jest bardzo osobliwy! Na bocznicach stoją stare, zardzewiałe, od dawna nieużywane lokomotywy i wagony. Czujemy się jak na planie filmowym, jakbyśmy przenieśli się w inny wymiar! Tu kończymy nasz spacer. 

             Kiedy wracamy do auta jest już późno i musimy znaleźć miejsce na nocleg. Dzień był bardzo intensywny i nie chce nam się już nigdzie daleko jeździć. Zatrzymujemy się  na parkingu przed  Mina Pena de Hierro! Oj w takim miejscu jeszcze nie spaliśmy! 

 

 

 

 

Mina Pena de Hierro

 

         To stara kopalnia, której wyrobisko dziś częściowo jest zalane. Woda w wyrobisku jest czerwona, ale powoli przestaje nas to dziwić, bo tu nawet woda w kałuży ma odcień czerwieni.  Musimy pilnować Rysi, żeby nie wchodziła do niej i żeby jej nie piła. 

         Zanim wybierzemy się do kopalni, idziemy na spacer przygotowaną ścieżką, która wiedzie dookoła jej pozostałości. Krajobraz jak po katastrofie, w kałużach czerwona woda, hałdy w różnych odcieniach czerwieni i powywracane spalone drzewa.  Kiedy się paliło tego nie wiemy, ale odczuliśmy silny wiatr wiejący dwa dni wcześniej i to on powywracał spalone konary drzew czego dowiadujemy się od pani sprzedającej bilety w kopalni.  Bilety kupujemy w pakiecie obejmującym: Mina Pena de Hierro, Casa N21 oraz Museo Minero. 

          Odwiedziny w Mina Pena de Hierro to podróż do przeszłości! Całość ekspozycji przedstawia historię kopalni i utrwalone na zdjęciach budynki kopalniane, infrastrukturę kolejową, wieś, która ją otaczała oraz budynki, w których przetwarzano wydobyte materiały. Z ogromną ciekawością oglądamy filmy wyświetlane na ekranach monitorów przedstawiające codzienne życie i pracę w kopalni. Maszyny, piece, odlewnie itd. i pracujących przy nich ludzi. Potem tunelem, którym kiedyś wożono wagonikami kopalniany urobek idziemy nad brzeg jeziora powstałego w wyrobisku, a które wcześniej oglądaliśmy z góry. Ta wizyta zdecydowanie rozjaśniła nam w głowach i pozwoliła zrozumieć jak wyglądał krajobraz Minas de Riotinto przed opuszczeniem kopalń przez ludzi.

 

 

Wyrobisko starego kamieniołomu, widziane ze ścieżki spacerowej.

Wyrobisko widziane z małego tarasu, na końcu tunelu podczas zwiedzania kopalni.

a tak to było kiedyś – makieta

W pobliżu kopalni powstawała zazwyczaj osada. Widoczne na zdjęciu zabudowania już nie istnieją. Pozostał jedynie budynek, w którym mieści się muzeum.
Tu spędzamy noc.

Casa N21

             Oddajemy kaski, które mamy na głowach podczas zwiedzania kopalni i pędzimy do miasteczka na herbatkę do Casa N21! Z tą herbatką żartuję, ale ponad 100 lat temu z pewnością „tea time” było tu na porządku dziennym! Wspomnę tu, że ówczesne kopalnie należały do Anglików. Pod koniec XIX wieku Charles Prebble , pierwszy dyrektor zarządzający Rio Tinto Mining Company , postanowił wybudować osobną dzielnicę dla inżynierów. Bella Vista , czyli Barrio Ingles (angielska dzielnica), znajdowała się tuż za główną częścią miasta. Znajdował się tu klub towarzyski , korty tenisowe oraz kościół. Domy zostały zbudowane tyłem do miasta, a ich frontowe drzwi otwierały się na zacienioną żwirową ścieżkę, która łączyła wszystkie domy. Casa N21 jest jednym z takich domów, został odnowiony w 2013. Ciekawostką jest fakt, że w urządzaniu domu pomagały dzieci ówczesnych właścicieli, tak aby jak najbardziej przypominał oryginał. Dom jest własnością muzeum i jest udostępniony dla zwiedzających.

 

 

Museo Minero 5000 tysięcy lat górnictwa!

            Muzeum to obowiązkowy punkt programu! Znajduje się w budynku dawnego szpitala wybudowanego przez Anglików – Rio Tinto Company Ltd.  Archeologia, geologia, antropologia, inżynieria, medycyna, dydaktyka, historia, ekonomia… wszystko w 17 salach. To tu szczegółowo wykonane makiety obrazują całą historię tego regionu i zachodzące w nim zmiany! Tu widzimy jak wyglądają kopalnie, huty, miasteczka, a nawet poszczególne domy powstające wkoło nich, w poszczególnych latach. Zakochana jestem w tych makietach!!! Muzealne opisy są również w języku angielskim, jeśli nie znacie angielskiego ani hiszpańskiego to można poratować się google tłumacz, który fajnie tłumaczy całe partie tekstu!

    Dodatkową atrakcją są podziemia! Niczego nie świadomi, przekraczamy kolejne drzwi i nagle idziemy kopalnianym chodnikiem! Było genialnie, więc przeszliśmy nim specjalnie aż dwa razy! Podziemia obrazują w jakich warunkach pracowali robotnicy, jak ciężka i niebezpieczna była to praca. Jest tu olbrzymie, drewniane koło służące do wypompowywania wody, które robi dużo hałasu i trochę przerażające manekiny z różnymi narzędziami górniczymi mające dawać wyobrażenie jak wyglądała praca w kopalniach. Z głośników płynie głos przewodnika, ale w języku hiszpańskim, który jest dla nas kompletnie niezrozumiały, ale i tak jest ekscytująco i ciekawie! 

Zadowoleni jako ostatni zwiedzający opuszczamy muzeum i kierujemy się nad jezioro! 

Kopalnie zalewała woda, a za pomocą takiego koła wypompowywano ją na zewnątrz.

 

Szokująco wielkie wyrobisko i jezioro przyprawiające o „gęsią skórkę” .

        Kolejny zakręt na zwykłej drodze, a za nim naszym oczom ukazuje się szokująco wielkie wyrobisko!!! Po lewej znak wskazuje punkt widokowy Mirador Minas Riotinto. Nie zastanawiam się długo i łamiąc przepisy, bo przejeżdżam przez podwójną ciągłą wjeżdżam na niewielki parking! Widok jest zaskakujący! W Kotlinie Kłodzkiej mieszkamy niedaleko kamieniołomu, ale to co tu widzimy jest nieporównywalne z niczym! 

     Przed nami odkrywkowa kopalnia miedzi pracująca na pełnych obrotach od ponad 10 lat.  Jest własnością Atalaya Mining i znajduje się w Iberyjskim Pasie Pirytowym. Znajduje się tutaj jedno z największych skupisk masywnych siarczków na świecie. 

 

       

 

        Jezioro widać z głównej drogi, jednak nigdzie nie ma miejsca, aby zaparkować auto, nie ma tu żadnej ścieżki. Może dlatego, że jak się później okazuje, nie ma się czym chwalić!  Chwilę zajmuje nam znalezienie wjazdu do lasu. Jemy szybki obiad i początkowo leśną drogą, a potem przez gęste trzcinowisko docieramy nad kolorowy brzeg jeziora!  Poziom wody jest niski i na brzegu sterczą pnie i gałęzie dawno martwych drzew pokryte minerałami, w różnych odcieniach czerwieni, żółci i pomarańczowego, tak samo jest z roślinami brzegowymi. Wygląda to surrealistycznie!  

 

Dodatkowe informacje:

 

Dodaj komentarz