Krajobrazy wyspy Mljet

Mljet – zaczarowana wyspa, cisza, spokój, niecodzienna przyroda i magiczne krajobrazy.

 

Wiadomo, zawsze jest jakiś powód, dla którego wybieramy cel naszej podróży. U mnie idzie lawinowo coś usłyszę, zobaczę, to coś powoduje szybsze bicie serca, ekscytację i rzuca do mojej wyobraźni ziarno. Ziarno pęcznieje, szybko kiełkuje podlewane materiałami znalezionymi w przewodnikach i w sieci! I tak też było z Mljetem! Kilka lat temu podczas pobytu na wyspie Korcula wpadła nam w ręce ulotka z ofertą rejsu na wyspę Mljet i zwiedzania tamtejszego Parku Narodowego. Finanse nie pozwalały nam na odbycie tej ciekawej wycieczki, ale jak powiadają – co się odwlecze to nie uciecze! Planowanie wakacji w 2017r. było dość intensywne, zeszyt podróżny szybko zapełniał się linkami stron internetowych, ciekawymi miejscami i miejscowościami i wtedy gdzieś przez przypadek pojawił się Mljet! Pojawił się też film reklamowy pokazujący z lotu ptaka wyspę! Serce chciało mi wyskoczyć z podniecenia:  „Paweł, Paweł…musisz to zobaczyć, choć szybko!!!”. Odpowiedź była krótka: „ Grubo!!! Jeziemy!!!”

 

 

 

Na wyspę dostać można się jedynie drogą morską. Korzystamy z promu Jadrolinia, koszt to w 2017r  – 140kun auto (długość do 5m. i wys. do 2m.)  i 30 kun osoba. Prom wypływa z miejscowości Prapratno (Półwysep Pelješac).

 

       Jesteśmy na wyspie, oczywiście po pierwsze należy znaleźć odpowiedni kemping. Jesteśmy przyzwyczajeni do dobrego, czyli że w Chorwacji dobry kemping to nie problem – są wszędzie – tu sytuacja wygląda nieco inaczej!         W zeszycie podróżnym wypisane mam trzy, jeden podkreślony, według zdjęć i opinii w internecie nadaje się najbardziej. Mój mąż uważa jednak inaczej i jedziemy dalej. Drugi kemping okazuje się totalną porażką, jakiś ogródek przy domu, wyschnięte drzewka. Wygląd i położenie trzeciego i zarazem ostatniego kempingu na wyspie, sprawia, że wracamy do pierwszego.

 

 

    Po wybraniu odpowiedniego miejsca na kempingu, zameldowaniu się, i – co dla niektórych jest rzeczą najważniejszą – uzyskaniu hasła WI-FI, wyruszamy na wycieczkę do Jaskini Odyseusza, zwanej błękitną jaskinią. Uprzejmy recepcjonista wytłumaczył nam jak się tam dostać. Rzeczywiście ścieżka rozpoczyna się kilkanaście metrów od kempingu, jest przygotowana i łatwo trafić do jaskini. Żeby nie było za łatwo, ścieżka opada masakrycznie w dół, jest upalnie, nie mamy picia, nie zdajemy sobie sprawy z odległości, a przede wszystkim nie wiemy co nas czeka na dole!

   Zejście do wody jest mocno utrudnione, skały, stroma skarpa, w zasadzie do wody trzeba wskoczyć, dość spora ilość ludzi. Nie ma gdzie przystanąć. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją. Jest mi coraz bardziej gorąco i duszno! Musze do wody!!! Wpychamy plecak między skały i z wielką rozkoszą wskakujemy do morza.

      Jest to jaskinia krasowa, której górna część zapadła się. Z góry wygląda jak szeroka studnia. W jej dolnej części znajduje się morze, ponieważ grota jest połączona naturalnym tunelem z otwartym morzem. My nie zauważyliśmy zejścia do jaskini od strony lądu – ponoć można – może nasza wyobraźnia była zbyt mała. Paweł dostał się do niej od strony morza. Ja zrezygnowałam. Słońce nie doświetlało już tej części wybrzeża, nie wyglądało to zachęcająco ponieważ aby dostać się do jaskini trzeba było zanurkować, jak to określił Paweł, w ciemną dziurę . Miejsce to jest interesujące dla wielu ludzi, ponieważ według legendy Odyseusz po rozbiciu się statku na skałach wyspy Ogygia, spędził tu siedem lat, tęskniąc za domem i Penelope, spoglądając na morze, a piękna nimfa Kalipso, córka boga morza Posejdona, jeszcze smutniej patrzyła na niego z miłością.

 

Nie wiemy jak to się stało ale nie zrobiliśmy ani jednego zdjęcia z tej krótkiej wycieczki!

 

   Na kolejny wyspiarski dzień zaplanowaliśmy nic nie robienie czyli pobyt na urokliwej plaży Saplunara, a konkretnie na jej dzikiej części. Piaszczysta główna plaża, wyposażona jest w parasolki i odwiedza ją dość sporo turystów, my unikamy takich miejsc. Za radą bardzo użytecznego Pana recepcjonisty, udajemy się wąską ścieżką, wśród pachnących  pinii do  dzikiej  jej  części.  Jest fantastyczna!  Krystaliczna  woda  i  do  wyboru  plaża  piaszczysta            i kamienista. Kamienie to coś dla nas, nikt tego dnia tu nie plażuje tylko my. Czyste lenistwo przerywane od czasu do czasu kąpielą. Dno jest rewelacyjne, ryby, podwodne skały, żyć nie umierać!

 

 

W drodze powrotnej na kemping, dostrzegamy  znaki informacyjne, kierujące do ciekawych miejsc w okolicy. Oczywiście korzystamy z tego oznakowania i jedną ze ścieżek docieramy do punktu widokowego, z którego roztaczają się cudowne widoki.

 

 

 

Kolejna ścieżka prowadzi nas do małej kamiennej kapliczki i tu również zachwycamy się widokami.

 

 

   Trzeci i ostatni dzień to wyprawa do największej atrakcji tej najbardziej zalesionej chorwackiej wyspy. Odwiedzamy Park Narodowy Mljet.

 

Opłata za wstęp to koszt 125kun za osobę. W cenę wliczony jest rejs w tę i z powrotem na malowniczą wyspę na wyspie. Kasa biletowa znajduje się na parkingu, znajdują się tam też wypożyczalnie rowerów. My na wyposażeniu mamy swoje jednoślady, stroje kąpielowe, kanapki i napoje.

 

 

Wielkie Jezioro o powierzchni 145 hektarów i 46 metrach głębokości i Małe Jezioro o powierzchni 24 hektarów i 29 metrach głębokości podziwiamy z rowerów. Dookoła jezior znajduje się ścieżka rowerowo-piesza. Jest fenomenalnie. Całą trasę towarzyszą nam bajkowe widoki, zapach śródziemnomorskiej roślinności i odgłos „szyszaków” czyli tutejszych świerszczy.

 

 

Po środku Wielkiego Jeziora znajduje się kolejny naturalny, kulturowy, historyczny i turystyczny fenomen – urokliwa wyspa św. Marii z kościołem i klasztorem benedyktynów z XII wieku. Ta mała wysepka jest swego rodzaju symbolem wyspy i Parku Narodowego Mljet. Mieszkają tu również osiołki.

 

 

Nasza wycieczkę wkoło jezior kończymy na uroczej plaży, zażywając kąpieli w morzu. Dno w tym regionie porasta fenomenalna trawa morska, zwana też Trawą Neptuna.

 

 

Podsumowując Mljet to miejsce dla osób szukających ciszy i spokoju w otoczeniu niesamowitej przyrody i cudownych krajobrazów. Są tu oczywiście sklepy i knajpki, ale ich ilość jest niewielka. Panuje tu specyficzny klimat, jakby czas zatrzymał się kilkanaście lat temu.

 

 

 

Dodaj komentarz